Pierwsze zalążki idei wyścigi dookoła świata samotników na supernowoczesnych i ultrawielkich wielokadłubowców narodziły się już w 2006 roku. Pomysł kiełkował powoli, ale bardzo skutecznie. Technologia i technika sprawiły, że możemy cieszyć się rywalizacją najbardziej ekstremalnych konstrukcji sterowanych przez jednego człowieka. 

W 2008 po powrocie do Brestu Francisa Joyona, który ustanowił kolejny ekstremalny rekord w samotnej żegludze dookoła świata (57 dni), francuscy żeglarze zaczęli coraz głośniej marzyć o wyścigu największych oceanicznych maszyn regatowych. Uważali, że samotny rekord jest dużym osiągnięciem, ale wielkie regaty solo gwarantują jeszcze więcej emocji – szczególnie dla kibiców i mediów. Na przeszkodzie stanął jednak światowy kryzys ekonomiczny i spowolnienie prac nad nowymi jachtami klasy ULTIM. Ponadto w 2018 roku podczas wyścigu Route du Rhum katastrofom ulegają „Banque Populaire” i „Gitana”, a poważnym awariom „Sodebo” i „Macif”. Nie był to dobry czas dla maxi trimaranów. O wyścigu dookoła świata na chwilę zapomniano. Pomysł wrócił na dobre w 2020 roku i styczniu 2024 rozpoczął się wyścig ARKEA ULTIM CHALLENGE – Brest

Ważnym czynnikiem było przekonanie, że taki wyścig może być bezpieczny. Technologia, technika, materiałoznawstwo, know how, godziny testów i sprawdzianów oraz doświadczenie skiperów i zespołów brzegowych gwarantowały widowiskowy spektakl. Wielu ekspertów uważało, że wyścig ARKEA ULTIM CHALLENGE – Brest pod względem nowatorstwa i wizjonerstwa porównać można z pierwszymi regatami non stop dookoła świata Golden Globe Challenge z 1968 roku

Teraz samotnicy mają do dyspozycji maszyny będące szczytem oceanicznych osiągnięć pod względem wielkości, możliwości i regatowego potencjału. Jachty o długości 32 m i szerokości 23 m rozpędzające się do prędkości ponad 40-stu węzłów, wyposażone w hydroskrzydła dające lot nad taflą, kierowane przez jednego człowieka – to jest coś!

To coś można jednak dokładnie opisać. Epicentrum zarządzania wielkimi łodziami jest bowiem zakryty kokpit i kabina. Tutaj sprowadzono większość urządzeń elektronicznych i elektrycznych, także szoty i fały. Tutaj są kabestany i młynki. W kabinie jest centrum nawigacyjne i zintegrowany komputer pokładowy łączący zaawansowanego autopilota i wiele sensorów umieszczonych w kadłubach jachtu. Stąd można kierować wielotonową konstrukcją pędzącą ponad falami i jednocześnie obserwować i rywalizować z konkurentami. Szybkość super jachtów pozwala (przy współpracy z routerem pogodowym) skutecznie omijać niekorzystne rejony pod względem pogody – zarówno zbyt słabego jak i sztormowego wiatru. Na przykład powyżej fal o wysokości 3 metrów lot przekształca się w tryb hybrydowy i wtedy trimarany starszej generacji zyskują. Sztuką zatem jest nie tylko szybkie żeglowanie, ale też we właściwym rejonie pod względem meteorologicznym. 

Trzeba przypomnieć, że średnio przy budowie tych ekstremalnych konstrukcji ważących ponad 15 ton pracowało ponad 250 instytucji, w tym firmy współpracujące z producentami lotniczymi i Formuły 1. Czterdziestu specjalistów od kompozytów miało co dzień ręce pełne roboty. Na projekt przeznaczano ponad 20 miesięcy, konstruktorzy przepracowali 35 tysięcy godzin, a budowniczowie spędzali 135 tysięcy roboczogodzin. Efekty tych prac są wymierne. Hydrofoile (koszt zestawu 500 000 euro) są w stanie wytrzymać obciążenie 130 ton. Średni budżet budowy tych łodzi to 15 milionów euro, roczne utrzymanie projektu – 3,5 mln euro.

ARKEA ULTIM CHALLENGE – Brest – historia jachtingu dzieje się na naszych oczach! 

Tekst Paweł Paterek, zdjęcia ARKEA ULTIM CHALLENGE – Brest.

 

Autopromocja