Wyprawa „Razem Do Celu” czyli przepłynięcie rzeki Wisły miała na celu nie tylko osiągnięcie sukcesu sportowego, ale także pokazanie jak ważna jest relacja między rodzicem a dzieckiem. Również miała zwrócić uwagę na aspekt ekologiczny dotyczący Wisły. Igor Gienieczko jest najmłodszą osobą, która przepłynęła rzekę Wisłę. Mając 13 lat dokonał tego płynąc w stylu sportowym, czyli 11 godzin wiosłowania z przerwą 30 minutową w ciągu dnia. Wspierał go przez cały czas tata. Mama nie chciała się utożsamiać z projektem, gdyż stwierdziła, że tę rolę spełnia bardzo dobrze ojciec Igora, Marcin Gienieczko. Tak więc wyprawa była bardzo męska i miała również aspekty wychowawcze. Dlatego ojciec i syn osiągnęli tak duży sukces.
Spływ Wisłą był dużym wzywaniem. Sportowcy przepłynęli około 950 km. Dziennie pokonywali od 70 do 85 km. Najdłuższy odcinek pokonali z Warszawy do Wyszogrodu. Wodniaków złapała burza za Krakowem, a w przeładowanym canoe było ciężko pokonać niewielkie spiętrzenie i progi rzeczne. Mimo trudności szybko się zgrali, a Igor stwierdził ze są dobrym zespołem i chce płynąć coraz dłużej i więcej.
W czasie spływu upał był nie do zniesienia. Codzienna temperatura wahała się od 25 do 29. Na początku o mało co się nie mieliśmy wywrotki, bo był duży spadek rzeczny, który jak później się zorientowaliśmy był za duży na nasze canoe i z ledwością przebiło się przez fale – opowiada Igor Gienieczko.
Później rzeka jakby stanęła w miejscu i trzeba było bardzo dużo wiosłować. Igor był bardzo pojętny w temacie, szybko się uczył. Powiedział, że musi przepłynąć tę rzekę w całości. Dlatego wiosłował zawzięcie. Zrozumiałem jak ważny dla niego jest ten cel. Igor przez wiele lat trenował różne dyscypliny sportowe, dlatego wysiłek fizyczny dla niego nie był czymś ,,egzotycznym”. Mentalnie też był przygotowany, bo chciał bardzo dużo wiosłować – wyjaśnia Ojciec młodego sportowca.
Najcięższy etap był przed Wyszogrodem, gdzie rzeka się rozlewała i silny wiatr z północy powodował duże fale. Musieliśmy wówczas mocno wiosłować. Koło Płocka złamało nam się wiosło, ale w tamtejszej marinie naprawiliśmy je. Było to wiosło z kewlaru, mocne, lekkie w sam raz dla Igora. Dzięki temu Igor nadal mógł płynąć i zawzięcie wiosłować. Dla Igora to było wyzwanie czysto sportowe. Pomyślałem, że dla niego ta wyprawa dużo znaczy. Dlatego w pewnym momencie zacząłem się bać, czy osiągnie cel, czy jego organizm nie wysiądzie.
Podam to na przykładzie w trakcie spływu. W połowie naszego rejsu spotkaliśmy innego wioślarza tyle, że w kajaku w którym płynął z synem. Ale syn po 5 dniach zrezygnował z dalszego zmagania się z rzeką i opuścił swój kajak. –
- Igor powiedział: to nie w jego stylu, nie dawał za wygraną.
Pewnego dnia zapytałem się: czy to Twoje marzenie to przepłynięcie Wisły?
- Opowiedział, że nie jest to jego głównym marzeniem, chciałby coś jeszcze większego zrobić. Oczywiście przepłynięcie Wisły będzie też uważał za swój sukces. Wówczas zrozumiałem, że mentalnie jest gotowy na zrobienie wielkich rzeczy, a już na pewno, że przepłynie Wisłę na czas.
Nocowaliśmy zazwyczaj na dzikich wyspach. W tym roku stan wody był taki niski, że łachy piaskowe pokazywały się dość często. Jak się później dowiedziałem po spływie, ruch statków wycieczkowych z tego powodu został wstrzymany do odwołania w Warszawie.
Dla mnie po 22 latach, kiedy to (w 2002 r.) przepłynąłem Wisłę pontonem i zajęło mi to 20 dni. Teraz płynąłem zawzięcie z Igorem chociaż canoe było bardzo ciężkie ze względu na ekwipunek dla dwóch osób – opowiada Marcin Gienieczko
Dopiero za Warszawą rzeka przyśpieszyła, silniejszy nurt. Kanoe sportowców nabrało dużego rozpędu, bo naszym celem było przepłynąć tę rzekę jak najszybciej. Wodniacy zaczęli płynąć 10 km/h, a raz nawet było 13 km/h.
Niestety musieliśmy skorzystać z pomocy, aby przedostać się przez śluzę we Włocławku i część zalewu pokonaliśmy jako objazd samochodem, spieszyliśmy się na 27 lipca, bo właśnie na ten dzień zaplanowaliśmy zakończenie wyprawy. Zatrzymali się w Tczewie, ale na krótko, bo Igor chciał zobaczyć canoe swojego taty z przepłynięcia Amazonki, która znajduje się w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku, oddział w Tczewie. Niestety zabrakło im 10 minut i się spóźnili się. Igor miał w łzy w oczach. Obiecałem Igorowi, że zobaczymy moje canoe w innym czasie.
Łącznie przepłynięcie Wisły w zajęło im 13 dni z Krakowa (Wawel) do Martwej Wisły, 950 km! Zatrzymaliśmy się w marinie za śluzą w Przegalinie. Chcieli dopłynąć aż do Mariny Gdańsk Hotel, ale nieprzychylni ludzie uniemożliwili im to i zakończyli 7 km za śluzą.
Największym problemem była np. elektrownia w Kozienicach, gdzie musieliśmy uważać, aby rzeka nas nie porwała ze względu na wysoki próg rzeczny. Inne przeszkody pokonaliśmy bez żadnych problemów.
Dla Igora ten spływ był nauką i wskazówką, że ten projekt pokazał jak ważna jest wytrwałość, aby osiągnąć sukces sportowy.
Projekt bardzo ich zbliżył do siebie, a Igor napisał, że jesteśmy super zespołem –wyjaśnia, dla redakcji ojciec Igora. Dla mnie ten spływ Wisłą pokazał, że warto być autorytetem. Igor to szanuje i to nas łączy, bo ważna jest pasja i wspólny cel, a ten cel osiągnęliśmy po 13 dniach płynięcia i przepłynięcia rzeki Wisły na odcinku ponad 950 km – stwierdził Marcin Gienieczko.
Sportowcy w przyszłość chcą razem spłynąć rzeką Jukon!
Podziękowania dla firmy zegarki.pl oraz Hotelu Pegaz i Ubrania Żeglarskie za pomoc i wsparcie.
Tekst i zdjęcia Marcin Gienieczko.
Wcześniejsze informacje:
Marcin Gienieczko – nowe wyzwanie: projekt ,,Wisła”
Marcin Gienieczko wraz z synem Igorem, już 14 lipca startują z nową wyprawą. Planują przepłynąć rzekę Wisłę na czas, założenie 12- 14 dni. Tym razem to syn namówił swego tatę na tę wyprawę. Warto podkreślić, że nasz znany podróżnik już raz przepłynął Wisłę z Krakowa do Gdańska w 2002 roku, czyli 24 lata temu. Później pokonał Amazonkę i ustanawiał rekordy na rzece Jukon. Tym razem wspólnie z synem chce zacząć nową przygodę.
-Wyprawa z Igorem jest dla mnie wielkim wyzwaniem przekazaniem wszystkiego co się nauczyłem na rzece. Igor od 6 roku życia uprawiał sport, żeglował ze mną, pływał na canoe, biegał, chodził po górach, jeździł na nartach. Jednym słowem duch sportowy. Od 7 lat gra w piłkę nożną więc wyzwania sportowe nie są mu obce. Spływ Wisłą traktujemy też jako nasz wspólny trening mentalny. W przyszłości planujemy spłynąć także Jukonem, gdzie byłem przewodnikiem po rzece. To jednak Igor jest szefem tego nowego projektu. On szukał sponsorów, on mnie namawiał. Nasz wyprawa będzie podzielona na 11 odcinków. Każdego dnia planujemy przepłynąć 70- 85 km, z wyjątkiem pierwszego dnia startu, który traktujemy jako rozruch na wodzie. Później będziemy płynąć coraz szybciej, bo to wyprawa, która ma połączyć wiele rzeczy, pokazać jak ważna jest współpraca między ojcem a synem. Chcę mu pokazać, że rola ojca w życiu jest bardzo ważna. Igor kiedyś w trudnych sytuacjach mówił, że ja go motywuję, więc nasz wspólny cel to zrealizować ten plan. Chcemy pokazać wielu młodym osobom w Polsce, że taki projekt może zrobić 13-letni Igor i 46- letni ojciec. Przeprowadzenie takiego przedsięwzięcia uzmysłowi wielu, jak ważna jest relacja rodzica z dzieckiem. – Marcin śmieje się, że wiosłując codziennie po 9 godzin, Igor nie będzie mógł wziąć telefonu do ręki i zrozumie jak ważna jest natura w życiu człowieka.
Ponadto projekt, który nazywa sportowo ,,Razem do celu” będzie pokazywał, że rodzice muszą zawsze wspólnie pracować nad wychowaniem dzieci. Robert Lewandowski czy Iga Świątek bez pomocy swoich rodziców nie osiągnęliby takiego sukcesu sportowego. Często rodzice w pędzie za dobrami materialnymi zapominają, że liczy się pozytywna relacja z dzieckiem. Wówczas dziecko lepiej będzie rozumiało swoją przyszłość.
Spływ Wisłą będzie to projekt nie tylko edukacyjny i wychowawczy, ale i sportowy. Chcą przepłynąć Wisłę na czas, codziennie pokonując od 70 km do nawet 85 km! Dla trzynastolatka może to być dużym wyzwaniem.
Projekt wspiera Olsztyńskie Centrum Kajakarstwa, Gmina Kosakowo, Radio Wnet, Hotel „Pegaz”, Zegarki.pl oraz redakcja „Wiatr i Woda”.
Podróżnicy ruszają 12 lipca spod Wawelu, a koniec to Motława, a dokładnie Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. To tam jest między innymi eksponatami łódka Marcina Gienieczko, którą w 2015 roku przepłynął Amazonkę w canoe jako pierwsza osoba w historii canoningu. Wprawdzie łódka znajduje się teraz w Muzeum w Tczewie, ale Narodowe Muzeum Morskie kibicuje także całemu projektowi. Zapytany Igor czemu chce płynąć w stylu sportowym odpowiedz młodego adepta canoningu była zdecydwana: bo czuję się bardziej sportowcem niż turystą, lubię poznawać świat i chcę to robić z tatą. Tata zna się na tym jak mało kto i może mnie dużo nauczyć. Chcę też zobaczyć jak wygląda najdziksza rzeka Europy.
Marcin Gienieczko przez 15 lat pływał jako bosman po rzece Ren na tankowcach i wie doskonale, że tamtejsze rzeki a zwłaszcza Ren, pod względem dzikości nie dorównują Wiśle. Królowa polskich rzek ma swoje zagrożenia, są wiry, jest nie uregulowana. Od Tczewa mogą być silne wiatry znad Bałtyku. Dlatego Igor będzie miał przed sobą bardzo duże wyzwanie.
Igora do przepłynięcia Wisły w tak młodym wieku zainspirowała młoda żeglarka z Australii. Jest nią Jessica Watson, która stała się najmłodszą osobą na świecie, gdy mając zaledwie 16 lat opłynęła świat. Pokonała trzy legendarne, groźne przylądki. Projekt ma też wspierać marzenia wszystkich dzieci. Los człowieka kształtuje się już w kołysce, ale trzeba na początku tej drogi pokazać jaki on może być, a marzenia jak należy realizować. Trzeba tylko je ukierunkować i życie spełni wiele naszych pragnień.
Głównym partnerem projektu są Ubrania Żeglarskie.
Marcin Gienieczko po zrealizowaniu projektu „Wisła”, startuje w styczniu z nowym przedsięwzięciem pod nazwą „Svalbard”. Jego celem będzie zdobycie solo w kalendarzowej zimie, najwyższego szczytu Svalbardu oraz zjazd z niego na nartach, pokonując po drodze dwa bardzo niebezpieczne lodowe. To będzie jego trzecia próbuje zdobycia szczytu.
Spływ Wisłą będzie dla Igora i Marcina również treningiem mentalnym do ewentualnych dalszych przedsięwzięć sportowych. Trening mentalny jest nową formą pracy nad rozwijaniem własnego potencjału. Jest to trening oparty na wiedzy pochodzącej z wielu dziedzin, między innymi z psychologii sportu czy psychologii pozytywnej.
Zobacz także:
Marcin Gienieczko – motywacja w drodze na biegun.
Projekty Marcina Gienieczko
Marcin Gienieczko: “Wiara w to co robię jest moją siłą”
Agencja Perdido expeditions
Materiał prasowy i zdjęcia Marcin Gienieczko.