Regaty Vendée Globe są obecnie największym oceanicznym wyścigiem dookoła świata. Proste i surowe zasady tej rywalizacji trwają od 1989 roku. Samotnie, non stop dookoła świata, bez pomocy z zewnątrz. 10 listopada rusza jubileuszowy dziesiąty wyścig. Z Les Sables-d’Olonne wystartuje rekordowa liczba czterdziestu jachtów.  

Żeglarze – samotnicy muszą być niezwykle wszechstronni. Muszą być świetnymi nawigatorami i dobrymi fachowcami obsługującymi duże i skomplikowane jednostki klasy IMOCA 60 o długości 18,28m, muszą ponadto radzić sobie ze stresem i nieustannym brakiem snu. Niezbędna jest też znajomość pierwszej pomocy (którą często trzeba stosować wobec samego sobie). Trzeba też być dobrym meteorologiem, mechanikiem, szkutnikiem, dietetykiem itd., itd. Ogólnie mówiąc trzeba poradzić sobie ze sobą i z wymagającym jachtem przez ponad dwa miesiące nieustannej żeglugi we wszystkich warunkach jakie można spotkać na oceanie. Od ciszy równikowej po potężne sztormy Oceanu Południowego. Samotnie przejść przez trzy najgroźniejsze Przylądki; Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn.   

Komunikacja z lądem też jest mocno ograniczona. Łączność z biurem regat możliwa jest wyłącznie w sytuacjach kryzysowych. Kiedy trzeba pomóc innym albo sobie. Dobrym zwyczajem regat Vendée Globe jest ratowanie się nawzajem przez uczestników wyścigu. Ma to też bardzo pragmatyczne znaczenie. Są bowiem miejsca na Południu, gdzie na pomoc z zewnątrz trzeba czekać bardzo długo albo jest ona wręcz niemożliwa. Wtedy najbliższy żeglarz (który był do tej pory największym rywalem) jest pierwszym i najbardziej oddanym ratownikiem, który często z narażeniem życia (na pewno sprzętu) pomaga koledze. Organizatorzy nie tylko wymagają od siebie solidarności, ale też ją wynagradzają. Za zejście z kursu lub zawrócenie do rywala żeglarze-ratownicy dostają rekompensatę czasową.

W ostatnim wyścigu Vendée Globe 2020/21 zdecydowała ona o końcowym rankingu. Zaczęło się w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei. Wszyscy szykowali się do przejścia przylądka przez lidera i wówczas wydarzył się dramat. Kevin Escoffier płynąc na trzeciej pozycji nadał sygnał wołania o pomoc. Miał na to tylko kilka sekund. Jego jacht IMOCA 60 „PRB” przełamał się na pół i zatonął. Dyrekcja wyścigu poprosiła samotników żeglujących w czołówce o udział w poszukiwaniach dryfującego w tratwie żeglarza. Ostatecznie kolegę odnalazł i uratował Jean Le Cam. Następnie przekazał rozbitka na wojskową fregatę.

Miało to swoje konsekwencje na mecie regat i oficjalnych wynikach. Pierwszy linię mety w Les Sables-d’Olonneprzekroczył Charlie Dalin, ale Yannick Bestaven (trzeci na mecie) otrzymał ponad 10 godzin bonifikaty dającej mu zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Vendée Globe 2020/21. Najważniejsze, że braterstwo ludzi morza znów było górą.

Słowo jeszcze o ratowniku z tego wyścigu. Jean Le Cam, który tak cierpliwie poszukiwał Kevina Escoffiera (który nie posiadał radia w tratwie) wykazał się wielkim kunsztem manewrując swoim IMOCA 60 w sztormowych warunkach i bazując na własnych obliczeniach dotyczących dryfu i kierunku wiatru popychającego tratwę ratunkową. Jean Le Cambył zdeterminowany, bo sam kiedyś był w podobnej sytuacji. W 2009 roku w okolicach Przylądka Horn jego jacht stracił balast i wywrócił się. Wówczas uratował go Vincent Riou.

Każdy kto staje na starcie tych regat zdaje sobie sprawę z czyhających niebezpieczeństw. Od 1989 roku wydarzyło się chyba wszystko co może przytrafić się samotnemu żeglarzowi. Począwszy od zaginięć i śmierci (Nigel Burgess,Gerry Roufs) poprzez wywrotki, zatonięcia jachtów, zderzenia z niezidentyfikowanymi obiektami, utratę kila, masztu, steru, miecza, hydroskrzydła, problemów z autopilotem, odsalarką, ożaglowaniem, olinowaniem czy kontuzją żeglarza. 

W sprawie choroby, kontuzji lub urazu samotnicy Vendée Globe mogą się także wyjątkowo komunikować z biurem regat i konsultować z lekarzem przebieg leczenia lub zabiegu. Żeglarze obowiązkowo przechodzą szkolenie z zakresu bezpieczeństwa i potrafią zszywać własne rany (wcześniej ćwicząc na fragmentach zwierząt). Choroby i kontuzje wiele razy pokonywały uczestników Vendée Globe zmuszając ich do rezygnacji z dalszej rywalizacji. Zdarzały się przypadki, że kandydaci do wyścigu poddawali się zabiegowi wycięcia wyrostka robaczkowego przed regatami, aby zmniejszyć ryzyko nieoczekiwanych problemów. 

Istnieje jeszcze jeden przypadek, kiedy można skorzystać z porady z brzegu. W momencie dużej awarii można zwrócić się do technicznego zespołu brzegowego lub konstruktora z prośbą o koncepcyjną pomoc w dokonaniu naprawy. Wszystko musi być jednak zrobione osobiście przez uczestnika wyścigu. Żeglarz nie może zejść na ląd, ale może stanąć na kotwicy i dokonać niezbędnych napraw. Chyba najsłynniejsza naprawa przy brzegu odbyła się z udziałem Yvesa Parliera, który postawił awaryjny takielunek po złamaniu masztu w wyścigu 2000/21 i domknął wokółziemską pętlę. Całkowicie zabroniona jest jakakolwiek pomoc z lądu, jeśli chodzi o sprawy przewidywania pogody. Routing musi być wykonywany wyłącznie przez skipera na urządzeniach znajdujących się na pokładzie jachtu.

Na wszystkie te niedogodności w tym roku zdecydowało się aż czterdziestu śmiałków. W tym sześć kobiet. Jérémie Beyou startuje w Vendée Globe po raz piąty. Jeszcze nigdy nie wygrał, choć w ostatnich regatach był jednym z głównych faworytów. Pierwsze miejsce na mecie organizatorzy wycenili na 200 tysięcy euro. Satysfakcja i miejsce w historii światowego jachtingu są jednak bezcenne. Wie coś o tym Michel Desjoyeaux, który jako jedyny wygrał ten morderczy wyścig dwukrotnie. W regatach 2000/01 “Profesor” Desjoyeaux jako pierwszy samotny żeglarz opłynął świat w czasie poniżej stu dni (93 dni). Obecny rekord należy do Armela Le Cléac’ha (2016/17) i wynosi 74 dni. Na tegoroczne regaty zbudowano aż 13 nowych jachtów klasy IMOCA 60. Konstruktorzy stoczyli kolejny bój, aby uczynić te nowoczesne maszyny wyposażone w hydroskrzydła jeszcze szybszymi i bezpieczniejszymi. Inżynierowie postarali się, aby komputery pokładowe, autopiloty, radary, systemy czujników i urządzenia sterujące pracą uchylnego kilu i balastu wodnego oraz zestawy takielunku działały jako sprawna całość. Kilka łodzi pod względem osiągów prezentuje bardzo podobny poziom. Wszystko w rękach i głowach tych odważnych ludzi, którzy podjęli to wymagające wyzwanie.          

Wielcy skiperzy wygrywali Vendée Globe: Titouan Lamazou w 1990, Alain Gautier w 1993, Christophe Auguin w 1997, Michel Desjoyeaux 2000/01, 2008/09, Vincent Riou w 2005, François Gabart w 2013, Armel Le Cléac’h w 2017 i Yannick Bestaven w 2021. Czyje nazwisko pojawi się przy dacie 2025? Do pokonania ponad 24 tysiące mil. Każda mila samotnie i bez pomocy z zewnątrz, pod presją rywalizacji. Tak już od trzydziestu pięciu lat. 

Trzeba jeszcze powiedzieć o ogromnym zainteresowaniu francuskim wyścigiem wśród kibiców. Wszystko zaczyna się od otwarcia wioski regatowej i setek tysięcy odwiedzających Port Olona przez kilka dni poprzedzających wyścig. Kto tam był, ten wie, że są to nieprzebrane tłumy. Bywały lata, że żeglarski festiwal w Les Sables-d’Olonne uświetniały historyczne jednostki. W porcie cumował m.in. „Suhaili”, a na pokładzie człowiek, który pierwszy samotnie bez przystanków opłynął świat – Sir Robin Knox-Johnston. Tuż obok można było podziwiać oryginalny jacht „Joshua” z tamtego pionierskiego wyścigu Golden Globe Race 1968/69. Każdy start Vendée Globe odbywa się w formie gigantycznej parady żeglarskiej i jachtów IMOCA 60 opuszczających kolejno port. Wydarzenie to gromadzi kolejne setki tysięcy widzów lokujących się na nabrzeżu, długim falochronie i okolicznych plażach. Do tego dochodzi jeszcze flotylla łodzi żegnających swoich bohaterów na Zatoce Biskajskiej. Profesjonalną oprawą telewizyjną na żywo zajmuje się firma A.S.O. Organizator m.in. Tour de France i Rajdu Dakar wie, jak robić wielkie widowisko.

Vendée Globe 2024/25 zapowiada się także jako wielki emocjonujący spektakl!    

Tekst Paweł Paterek, zdjęcia IMOCA class

 

Autopromocja